Położona nad Atlantykiem Vieux-Boucau-les-Bains to pierwsza miejscowość, w której zatrzymujemy się w drodze z Bordeaux do Biarritz. Siedzimy na szerokiej, piaszczystej, prawie opustoszałej plaży, jemy gâteau basque i wpatrujemy się w ocean. Chociaż jest połowa października słońce mocno praży, a błękit nieba tylko miejscami przysłaniają niewielkie, pierzaste, niemal przezroczyste chmury.

W Warszawie zostawiłam niedokończony obraz. To kontynuacja „Swing Till Dawn“, ta sama sylwetka lecz przedstawiona z innej perspektywy. Szukam dla niej nowego, świeżego wyrazu. Tymczasem jednak mój wzrok wodzi po wzburzonym oceanie. Napawam się jego harmonią. Podziwiam wysokie, rozległe, nieregularne fale i zastanawiam się nad ich naturą.

Z tych rozważań powstaje po powrocie mój najnowszy obraz „The Geometry of Change“. Czy ukazuje kobietę i jej powidok, czy też dwie postaci, których wizerunki nakładają się na siebie niczym morskie fale?
